czwartek, lutego 27, 2014

Piramidki po mojemu

Piramidki po mojemu
Nie wiem, czy też tak macie, ale ja mam zdecydowany przerost podaży nad popytem, to znaczy ilość pomysłów wielokrotnie przewyższa moje zapotrzebowanie na nowości. Czasem więc robię coś "niepotrzebnego" potem na siłę dorabiając do tego ideologię, ale częściej pomysły lądują "w szufladzie" do wykorzystania kiedyś... Te pomysły to czasem jakiś motyw czy kształt, czasem kombinacja kolorystyczna lub schemat znaleziony gdzieś w sieci...

Kolczyki, które dziś pokażę to właśnie taki "pomysł z szuflady". Od dawna chciałam zrobić takie piramidki i właśnie doszłam do wniosku, że będzie to idealny kształt do dopełnienia dla bransoletki medalowej.


Dlaczego moje piramidki są nietypowe? Otóż klasyczna piramida jest ostrosłupem o podstawie kwadratu, moje mają podstawę trójkątną - są czworościanami foremnymi. Prawdę mówiąc jeszcze takich nie widziałam. Są puste w środku i nie miałam pewności, czy będą chciały same trzymać kształt, ale na szczęście są wystarczająco sztywne i bardzo leciutkie.

Tak wyglądają z góry (na stojąco):

A tak z dołu (na leżąco):

Kolory oczywiście "medalowe". Układ ścianek w odbiciu lustrzanym. Piramidki zamocowałam na szpilkach jak koraliki, żeby mogły się wokół nich obracać. Dzięki temu nigdy nie wiadomo, którym kolorem do przodu się ustawią. To dlatego, że nie mogłam się zdecydować.



Mam już również pomysł na naszyjnik, ale ten będzie musiał raczej trochę poczekać na realizację.

Na koniec jeszcze kolczyki razem z bransoletką:


Do wykonania kolczyków użyłam koralików TOHO 11/0 w kolorach: PF-G Starlight, PF-G Aluminium, Bronze i Opaue Jet oraz Magatama 3mm w kolorze Opaque Jet, dodatkowo czarnych szklanych kuleczek o średnicy 4mm i prostych srebrnych bigli.

poniedziałek, lutego 24, 2014

Medalowa...

Medalowa...
Na rozpoczęcie Olimpiady powstała bransoletka Olimpijska, na zakończenie (no nie można było inaczej) musiałam zrobić Medalową. Wprawdzie do końca nie byłam pewna czy te trzy kolory są na miejscu (przez dłuższy czas nasi zdobywali tylko złote!), ale w ostatniej chwili nasze drużyny panczenistów uzupełniły paletę barw medalowych i już spokojnie mogłam ją dokończyć. To taki mój hołd dla naszych wspaniałych sportowców :-)

Bransoletka była gotowa już w sobotę, ale nie dałam rady jej wcześniej pokazać, bo mój biedny stary komputerek złapał drobne "przeziębienie" i trzeba było najpierw wyleczyć infekcję. Na szczęście "operacja się udała" i "pacjent wcale nie umarł", więc już prezentuję moje najnowsze dzieło. Oto bransoletka Medalowa:


Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego medalowa... Bransoletka powstała według podobnego schematu jak Olimpijska, tylko gąsieniczka jest trójgraniasta, za to skręcona dwukrotnie przed zeszyciem. Użyłam znacznie bardziej błyszczących koralików metalicznych, dzięki czemu nie mogłam jej porządnie sfotografować. Gdy dałam jej lekko przytłumione światło wyszła dość mrocznie, ale za to lepiej widoczne są kolory: 


Z kolei w dziennym świetle (mimo pochmurnego nieba) przejawiała tendencję do prześwietlania się i zacierała się różnica pomiędzy złotym, a srebrnym. Mimo to zrobiłam jej też sesję w plenerze.

Na jodełce koreańskiej (trochę nieostre, ale wiatr ruszał gałązkami):

Na ogniku:

Na mahonii:

 I na płożącym jałowcu:

Niestety o tej porze roku zbyt wiele roślin nie nadaje się do fotografowania, szczególnie, kiedy nie ma śniegu...

Udało mi się też pstryknąć fotkę "w trakcie", czyli jeszcze przed zszyciem. Dobrze widać tu trójkątny przekrój:

A na koniec jeszcze razem z Olimpijską:

Tu widać, że lepiej trafiłam z grubością kordonka, dzięki czemu nie widać prześwitów między koralikami.

Do wykonania bransoletki użyłam koralików TOHO 11/0 w kolorach: PF-G Starlight, PF-G Aluminium i Bronze oraz Magatama 3mm w kolorze Opaque Jet, a także jasnobrązowego kordonka o TEX=50x3.

Ach! prawie bym zapomniała! W czasie, kiedy mnie tu nie było stuknęło mi 1000 wyświetleń. Nigdy bym nie przypuszczała, że w ciągu pierwszego miesiąca działalności zaliczę tysiąc wejść na bloga. Cały czas jestem pod wrażeniem tego wyniku. Nie pozostaje mi nic innego, jak starać się jeszcze bardziej, aby nie obniżać lotów i zasłużyć na dalsze wasze odwiedziny. Bardzo dziękuję wszystkim zaglądającym do mnie :-D

czwartek, lutego 20, 2014

Fotoinspiracja

Fotoinspiracja
Kiedy zobaczyłam najnowsze wyzwanie w KK, pomyślałam sobie: jakie piękne zdjęcie, szkoda, że to nie moje kolory...

Ale właściwie co to znaczy: kolory moje, czy nie moje... Więc jednak zanurkowałam w moich koralikowych zapasach i ze zdziwieniem znalazłam co nieco pasujących. Większość to były "jedenastki", dlatego padło na sznur. Nie mając konkretnej wizji (wiedziałam tylko, że nie będzie żadnej symetrii ani regularnych geometrycznych kształtów), zasiadłam do DB-Bead`a. Przy okazji trochę się z nim pokłóciłam, o czym pisałam w poprzednim poście (ale przecież nie dam sobie wmówić, że 40x15=598!), na szczęście wyszłam z tego boju zwycięsko.
W moim projekcie oprócz efektu kolorystycznego spróbowałam też zmieścić motyw białych kwiatuszków śnieżnika i przede wszystkim efekt  gry światła w kropelkach deszczu. Mam nadzieję, że chociaż trochę mi się to udało. Bransoletkę wydziergałam ukośnikiem i zszyłam.
Schody zaczęły się przy próbie sfotografowania gotowej bransoletki. Mój aparat uparcie widział ją na niebiesko. Nawet obróbka w programie graficznym nic nie dawała. Dopiero, kiedy ustawiłam balans bieli na najniższą możliwą temperaturę, wreszcie uzyskałam kolory w miarę zbliżone do oryginału. Co prawda tło się przy okazji zaróżowiło, ale sama bransoletka wygląda jak trzeba.


Zdjęcia w naturalnym świetle dziennym tym razem też nie były idealne - bransoletka wyszła na nich granatowa i w dodatku matowa, mimo że większość koralików jest z połyskiem:


Eksperymentowałam też z różnymi kolorami tła. Najlepszy efekt uzyskałam przy zielonym:


Jednak zdecydowanie najbardziej podobają mi się te "zimne"spod lampki:


Trudno też mi było pokazać na płaskiej fotografii cały wzór, który układa się przecież dookoła i błysk cudnych PFG Polaris. Na żywo całość wygląda znacznie efektowniej.

Bransoletkę zgłaszam na wyzwanie Foto Inspiracja #1 w Kreatywnym Kufrze.

Została ona wykonana "ukośnikiem" na 15 koralików w rzędzie z koralików TOHO 11/0 w następujących kolorach: Opaue Navy Blue, Opaque-Frosted Jet, Transparent-Frosted Olivine, Inside-Color Crystal-Neon Purple, Inside-Color Crystal-Wisteria Lined, Trans-Rainbow Frosted Crystal oraz Permanent Finish-Galvanized Polaris.
Projekt własny.
PS. Gdyby ktoś miał ochotę poszaleć - to wzór ten można znaleźć w zakładce "Moje schematy"

środa, lutego 19, 2014

Uwaga! Program DB-Bead nie jest nieomylny!

Uwaga! Program DB-Bead nie jest nieomylny!
Dzisiejszy post będzie techniczny. Chciałam zwrócić uwagę na pewien problem, który może być dość istotny dla osób projektujących bransoletki szydełkowo koralikowe. Pierwszy raz zauważyłam to przy okazji tej bransoletki:


Pewnie wiele z was zna ten wzór. Nazywa się "Watermelon" i można łatwo go znaleźć w sieci. No tak, kiedy nie potrzebowałam, to co rusz na niego wpadałam, teraz oczywiście nie mogę go znaleźć. Dlatego wklejam ten schemat,  który mam zapisany na dysku:


Nawlekłam koraliki według niego i zaczęłam przerabiać - a tu cały czas wychodziło mi źle. Jako, że wtedy po raz pierwszy próbowałam ukośnika, to byłam przekonana, że błąd tkwi po mojej stronie. Ale w końcu, kiedy uruchomiłam szare komórki, to doszłam do wniosku, że jednak nie. Wzór jest prosty, więc rozpisałam go  w końcu "na piechotę" i już było OK. Wspominałam już zresztą o tym we wpisie na G+.
Zdążyłam już o tym zapomnieć, kiedy zdarzyło się ponownie. Tym razem przygotowywałam wzór znacznie bardziej rozbudowany. Sekwencja na 40 rzędów po 15 koralików. Na szczęście jeszcze zanim zaczęłam nawlekać zauważyłam, że program pokazuje mi sekwencję = 598 koralików, a przecież powinno być 600! Po przeanalizowaniu okazało się, że "zjadł" 2 koraliki na początku, które były tego samego koloru, co zamykające sekwencję. Zaczęłam więc eksperymentować i oto do jakich wniosków doszłam:

Jak widać powyższa sekwencja sklonowana jest wielokrotnie. Natomiast kiedy narysujemy pojedynczą, to wtedy wygląda to tak:


Nietrudno zauważyć, że rozpiska sekwencji różni się dość znacząco. A przecież wzór niby ten sam...
Wygląda na to, że w momencie, kiedy rozrysowana sekwencja rozpoczyna się i kończy tym samym kolorem, program ma problem z wyłuskaniem pojedynczej sekwencji ze wzoru i "gubi" koraliki na styku. Wniosek jest taki, że kiedy projektujemy jakiś wzór, to na wszelki wypadek przed wydrukowaniem zredukujmy go do pojedynczej sekwencji, żeby uniknąć tego błędu.

piątek, lutego 14, 2014

Jak zrobiłam bransoletkę "olimpijską"

Jak zrobiłam bransoletkę "olimpijską"
Pokazanie przeze mnie bransoletki "olimpijskiej" spotkało się ze sporym odzewem, co mnie mile zaskoczyło. Zostałam między innymi poproszona przez Karol INĘ o udostępnienie schematu, co niniejszym czynię. Nie będzie to tutorial w pełnym znaczeniu tego słowa, bo nie sądzę, żebym potrafiła coś takiego stworzyć. Po prostu opowiem jak ja ją robiłam.
Bransoletka została wydziergana szydełkiem jak gąsieniczka, czyli sznurem prostym, według tego schematu:


I następnie zszyta. Proste? No, nie do końca. Ale po kolei.
Sznur prosty o tak dużym obwodzie (12 koralików w rzędzie) przejawia tendencję do "wpadania" koralików do środka; trochę stabilizują to narożne magatamki, ale nie do końca. Dlatego trzeba wykonać go bardzo starannie i dobrze dobrać grubość kordonka (mój okazał się trochę zbyt gruby, ale nie chciało mi się już przewlekać koralików) - myślę, że idealny byłby o tex=150. Przy okazji polecam świetny tekst dotyczący nici do robótek szydełkowych, o tutaj. Jest tam m.in. wyjaśnione o co chodzi z tym texem. 
Nawlec należy potrzebną ilość pełnych sekwencji, bo inaczej nie uda się zszywanie.
Gdy robimy sznur z zamiarem wklejenia go w końcówki nie musimy się specjalnie przejmować tym jak wyglądają jego końce, tutaj - wręcz przeciwnie. Ważne jest, żeby początek robótki się nie "rozjeżdżał". Ja robię to w ten sposób, że przerabiam najpierw dość ciasne okrążenie półsłupków samą nitką na zaciskanej pętelce, lub na łańcuszku o mniejszej liczbie oczek (żeby nie robiła się "falbanka"), z końcem robótki nie powinno już być problemów, wystarczy standardowe zakończenie oczkami ścisłymi. Nie robię natomiast żadnego "kołnierza", po prostu nie miałby gdzie się zmieścić w środku i przeszkadzałby przy zszywaniu.
Gotowa gąsieniczka przejawia naturalną skłonność do lekkiego skręcania się w jedną stronę. Wykorzystałam to i przekręciłam mocniej (o 360 stopni), tak, żeby kolory ponownie spotkały się ze sobą (żółty z żółtym, czerwony z czerwonym itd).
Kwadratowy przekrój bransoletki powoduje, że jest ona dużo sztywniejsza niż okrągła i przy zszywaniu trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo walczy jak diabli. No właśnie, zszywanie... W sieci jest sporo porad, jak zszywać ukośniki, ale jak proste sznury to już niekoniecznie. Znalazłam tylko coś takiego. Jest tam taki rysuneczek, jak zestawić końce sznura i jak ma przebiegać nitka na ich styku:
Оформление концов гладкого жгута. Часть 1. 
Ja przewlekam tę nitkę jeszcze przez kilka rzędów, nie tylko przez 1 koralik, a przy zawracaniu dodatkowo zahaczam ją o szydełkowy "tunel", który powstał w środku. To po to, żeby nie robiła się szpara w tym miejscu.
To wszystko... Nie wiem, czy moje wyjaśnienia będą wystarczająco jasne. Gdyby były jakieś wątpliwości - pytajcie, a ja chętnie odpowiem.
Natomiast, jeśli ktoś skorzysta z tego opisu, to będzie mi bardzo miło gdy przy okazji powoła się na mnie jako autora i pochwali się swoją wersją bransoletki ;)

PS: mam pomysł na kolejną podobną bransoletkę, ale muszę najpierw uzupełnić koralikowe zapasy. Postaram się jej pstryknąć kilka fotek "w trakcie".

piątek, lutego 14, 2014

Zimowy koral

Zimowy koral
Oj, zakoralikowało mnie ostatnio na potęgę. Tymczasem ze swojego pudełka smętnie, jak wyrzut sumienia spoglądają na mnie druciki. Jak to mówi moja córka: "nikt ich nie kocha, nikt ich nie potrzebuje...". Musiałam również im dać szansę. Tak właściwie, to te kolczyki miałam w głowie już od dawna, tylko jakoś się za nie zabrać nie mogłam. Powstały niejako w uzupełnieniu do tego pierścionka. O komplecie nie do końca można tu mówić, bo kamień inny: w pierścionku jest marmur, a w kolczykach biały koral; kolor niby podobny, ale faktura już całkiem różna. Kolczyki są dość proste: spore (16 mm) kulki białego marmuru ubrałam w coś w rodzaju szaliczków z miedzi, zoksydowałam i wypolerowałam. Oto one:


Okazało się, że nie mam już żadnych zamkniętych miedzianych bigli, wykręciłam je więc z miedzianego drutu. Niestety czysta miedź jest trochę za miękka (mało sprężysta) na tego typu elementy, więc pewnie będę je musiała kiedyś wymienić, ale na razie są takie:


W tym miejscu nasuwa mi się pierwsza (bo będzie jeszcze druga) refleksja. Muszę w końcu wykombinować jakiś wieszaczek do eksponowania kolczyków, bo ta szklanka do piwa już mi się trochę znudziła, poza tym, że nie zawsze się sprawdza (nie da się na niej powiesić sztyftów, a i większe kulki też nie chcą współpracować).
Kolczyki nie są jakieś bardzo ciężkie, ale czuje się, że coś wisi w uszach...
I jeszcze jedno zdjęcie razem z pierścionkiem:



I tu jest miejsce na drugą wspomnianą refleksję. Na zdjęciu widać doskonale różnice pomiędzy pierścionkiem a kolczykami, a na żywo jest to jeszcze wyraźniejsze. Jedna to faktura użytych kamieni. Druga to odcień samej miedzi. Z czego to wynika? Już wyjaśniam. Użyte druty pochodzą z tych samych szpulek, a więc powinny być identyczne. Również w ten sam sposób zostały przeze mnie potraktowane (oksyda, polerowanie). Jedyna różnica jest taka, że pierścionek był już trochę noszony, a kolczyki to zupełne nówki: skończone wczoraj wieczorem, przed zrobieniem zdjęć nie były nawet w uszach. Oksyda, której używam również do miedzi to "kąpiel do czernienia srebra na zimno" (przepisane z opakowania). Do dzisiaj wydawało mi się, że to dobry wybór, ale teraz widzę, że naturalna patyna na miedzi ma trochę inny odcień. Kolor pierścionka jest cieplejszy i podoba mi się zdecydowanie bardziej, choć na świeżo pewnie był taki sam jak teraz kolczyki. Oksyda na zimno jest bardzo wygodna w użyciu, ale chyba będę musiała się rozejrzeć za czymś innym. A może macie jakieś doświadczenia w tym temacie i coś mi podpowiecie? Byłabym wdzięczna :)

Do wykonania kolczyków użyłam drutów z czystej miedzi jubilerskiej o średnicach: 1,0 mm (bazy), 0,8 mm (bigle) i 0,25 mm (oplot) oraz kul korala białego o średnicy 16 mm.

wtorek, lutego 11, 2014

Olimpijska

Olimpijska
Ostatnio pokazywałam gąsieniczkę trójgraniastą. Już, kiedy ją robiłam wiedziałam, że na "trój-" na pewno się nie skończy. Była to tylko kwestia czasu. Natchnienie przyszło nagle i niespodziewanie, do tego jeszcze w najmniej odpowiednim momencie (ale to chyba standard). Nie dość, że złapało mnie za kierownicą, to jeszcze wiedziałam, że przez najbliższe kilka dni nie wolno mi nawet spojrzeć na koraliki, bo są pilniejsze sprawy :(  Jednak od myślenia o tym nic mnie nie mogło już powstrzymać. Dzięki temu, kiedy w końcu dorwałam się do koralików miałam dość precyzyjną wizję. Niestety moje zasoby okazały się niewystarczające i szybko wymusiły weryfikację, przynajmniej w kwestii kolorystyki. Okazało się, że w miarę zadowalającą ilość magatamek mam tylko w dwóch kolorach. Zdecydowałam się więc na czarne, jako bardziej uniwersalne i modliłam się, żeby 1 opakowanie wystarczyło. Jedenastki było już łatwiej dobrać - padło na zestaw żywych wiosennych barw. Koncepcja była dość prosta: bransoletka bangle - kwadratowa gąsieniczka zszyta ze skrętem 360 stopni, każda ścianka w innym kolorze. Nie miałam pewności czy to się uda (czy nie będzie zbyt sztywna), ale przecież musiałam spróbować.
A dlaczego olimpijska? No cóż, po pierwsze - powstawała przed telewizorem podczas zmagań olimpijczyków (swoją drogą nie jest łatwo koralikować, zaciskając jednocześnie kciuki), a po drugie - dopiero podczas szydełkowania zauważyłam, że wybrane przeze mnie koraliki mają dokładnie kolory pięciu olimpijskich kółek! Efekt całkowicie niezamierzony, ale jak najbardziej na miejscu.
No, to jeszcze zdjęcia:



I jeszcze zbliżenie, żeby było widać, że to faktycznie gąsieniczka:

Do wykonania bransoletki użyłam następujących koralików TOHO: magatama 3mm w kolorze Opaque-Frosted Jet i round 11/0 w kolorach Opaque: Curry, Pepper Red, Cornflower i Mint Green. Projekt własny.

czwartek, lutego 06, 2014

Smocza rodzinka

Smocza rodzinka
Ostatnio był smok-breloczek - jak pisałam prototyp. Dziś pokażę czego był prototypem...
Wykorzystując nabyte doświadczenia uszyłam całą rodzinkę. Tym razem na brzuszek zamiast perełki użyłam rivoli w oplocie z koralików. Powstały...

kolczyki:


 i wisiorek:


i jeszcze razem: 

Kolczyki są spore. Nie zmierzyłam ich wprawdzie, ale same smoki mają jakieś 5-6 cm długości, wisiorek jest odrobinę większy. Mimo to nie są zbyt ciężkie.

Niestety żadna fotografia, nawet znacznie bardziej profesjonalna niż moja, nie jest w stanie oddać uroku koralików w kolorze "ważkowym". Trzeba je zobaczyć na żywo. Obłędnie się mienią.

Pierwotnie to miało być wszystko, ale podczas szycia kolejnego najeżonego grzbietu - urodził mi się w głowie pomysł na bransoletkę. Powstała więc "trójgraniasta" gąsieniczka (kiedyś widziałam coś podobnego u Weraph), z niebieskim brzuszkiem i takimiż kolcami na grzbiecie.

Magnetyczne zapięcie schowałam w smoczej głowie:

A tak wygląda cała rodzinka w komplecie:

Komplet był prezentem urodzinowym dla mojej Smokofanki, które wypadają tuż po świętach Bożego Narodzenia. Niestety, jako, że to okres gorący, to brakło mi już czasu na zrobienie jeszcze jakiegoś oryginalnego opakowania. Dlatego rodzinka musiała zamieszkać w tym oto ciasnym pudełeczku:

Do wykonania kompletu użyłam rivoli 8 i 12 mm w kolorze Light turquoise, TOHO w kolorach: Higher-Metalic Dragonfly (15/0, 11/0, magatama) i Trans-Rainbow Aquamarine (11/0) oraz super-duo Aquamarine AB. 

poniedziałek, lutego 03, 2014

Pierwsze smoki

Pierwsze smoki
Moja najstarsza córka jest wielbicielką fantasy (podobnie zresztą jak i pozostałe dwie) i zagorzałą smokofanką. Nie powinno więc dziwić, że od jakiegoś czasu często słyszę pytanie: - Kiedy wreszcie zrobisz jakieś fajnego smoczka? No cóż, wcale nie jest to takie proste...

Jako pierwsza powstała peyotowa zakładka do książki. Było to na samym początku mojej koralikowej drogi, mój pierwszy peyote. Schemat znalazłam gdzieś w sieci, niestety nie potrafię dziś odtworzyć źródła. Był to chyba wzór na bransoletkę, ale że zakładka powinna być raczej dość cienka, więc zrobiłam go z piętnastek. Tak, to właśnie cała ja, bo żeby uczyć się nowej techniki na najmniejszych koralikach, to trzeba chyba mieć nie po kolei pod sufitem, ale to niestety jest stan nieuleczalny. W każdym razie zakładka wyszła niewielka - ma trochę ponad 10 cm długości. Oto ona:

Użyte koraliki to TOHO 15/0 w kolorach: Transparent Frosted Crystal, Silver-Lined Dark Aqua, Inside-Color Aqua/Capri Lined, Transparent-Frosted Olivine, Transparent Ruby i Transparent-Frosted Lt Topaz.

Następny smok był "dekupażowy". To drewniana komódka przeznaczona do przechowywania biżuterii, ozdobiona techniką decoupage (też mój debiut). Oczywiście nigdzie nie udało mi się znaleźć żadnego papieru ze smokiem, więc spróbowałam transferu. Wyszedł nawet nie najgorzej, efekt spękań niestety już niekoniecznie...

Do następnego zbierałam siły dość długo. Zdecydowałam się w końcu wykorzystać model udostępniony przez "biseroka", który wyglądał mniej więcej tak (zdjęcie pochodzi ze strony biserok.org):

Mój prototyp powstał w grudniu i był dość wierną kopią oryginału (pisałam już o nim tutaj):


Każde zdjęcie zrobione w innym oświetleniu, żadne niestety nie oddaje w pełni rzeczywistego efektu kolorystycznego. Poza tym użyta perełka jest trochę za mała, ale tylko taką miałam w odpowiednim kolorze.

Wzór breloczka ze smokiem można znaleźć tutaj. Użyte koraliki to: TOHO w kolorach Inside-Color Aqua-Capri Lined (treasure), i Silver-Lined Green Emerald (15/0, 11/0 i 8/0) oraz super-duo w kolorze Aquamarine AB.

PS. Postanowiłam od tej pory na wszystkich moich nowych fotkach umieszczać coś w rodzaju stempelka. To dlatego, że zdjęcie raz udostępnione w sieci zaczyna "żyć własnym życiem" i w pewnym momencie już trudno się zorientować skąd ono pochodzi. Sama mam na dysku mnóstwo obrazków, których źródła nie potrafię zidentyfikować i nawet choćbym chciała się na nie powołać, to nie mam jak. Podpisywanie swoich prac wydaje mi się zdecydowanie bardziej na miejscu, niż zastrzeganie sobie tzw. praw autorskich do udostępnionych zdjęć.
Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger