Tak się złożyło, w moich wcale już nie skromnych zbiorach biżuteryjnych znalazły się aż dwa naszyjniki, w których wiodącą rolę odgrywa kolor złoty (a konkretnie PFG Starlight) i były one bardzo samotne, bo nie miały ani kolczyków, ani bransoletki do towarzystwa! Musicie przyznać, że to rażące niedopatrzenie. Oczywiście można do nich założyć "zwykłe" złote kolczyki, ale to jednak pójście na łatwiznę. Powinny być koralikowe, prawda?
No to sobie takie wydziergałam:
Kolczyki to kulki szydełkowe na 12 mm kulkach, a bransoletka - ukośnik na 10 w rzędzie - wszystko z 15-tek! w kolorze PFG Starlight.
Cały czas uczę się zszywać ukośniki. Już udało mi się uniknąć zgrubienia w miejscu szycia, ale i tak je widać, bo koraliki układają się tam w trochę innym szyku, a te złote to jeszcze uwydatniają. Nie wiem czy da się tego jakoś uniknąć, a jeśli tak - to w jaki sposób?
Tak, czy siak z kompleciku jestem zadowolona.
Będzie doskonałym uzupełnieniem do złotego ogryzka:
Oraz do tej błękitnej kropelki, którą zrobiłam jeszcze przed założeniem bloga, ale pokazywałam ją już w G+ :
Cały czas uczę się zszywać ukośniki. Już udało mi się uniknąć zgrubienia w miejscu szycia, ale i tak je widać, bo koraliki układają się tam w trochę innym szyku, a te złote to jeszcze uwydatniają. Nie wiem czy da się tego jakoś uniknąć, a jeśli tak - to w jaki sposób?
Tak, czy siak z kompleciku jestem zadowolona.
Będzie doskonałym uzupełnieniem do złotego ogryzka:
Oraz do tej błękitnej kropelki, którą zrobiłam jeszcze przed założeniem bloga, ale pokazywałam ją już w G+ :
Wprawdzie pracuję aktualnie nad pewnym większym projektem, ale i tak niebawem czeka mnie przestój, bo kończą mi się koraliki, więc uznałam, że taka mała odskocznia dobrze mi zrobi.
I tu nasunęły mi się takie dwie refleksje. Pierwsza dotyczy szydełkowania piętnastkami. Czy to jest trudne? Doszłam do wniosku, że nie, pod warunkiem, że użyjemy do tego odpowiednich nici i dobrego szydełka. Jeśli chodzi o szydełko, to do tego tematu kiedyś powrócę, bo mam pewien plan, ale wymaga on znacznie więcej czasu niż mam aktualnie. Skupię się na niciach. Ja to mam tak, że jak coś sobie uwidzę, to muszę już i teraz, a przesyłka idzie tak długo... (czasem całe trzy dni, albo i cztery, a jak to długi weekend to już lepiej nie mówić!). Wzięłam więc co miałam, czyli nici Tytan 80 - kiedyś już nimi szydełkowałam, ale tylko sznury i była to ciężka walka - przy kulce wymiękłam. Nie była to jednak kapitulacja - raczej odwrót i przegrupowanie. Nici poliestrowe po prostu się do tego nie nadają - są zbyt śliskie i cała nitka wyciąga się przy koraliku, zaciskając maksymalnie sam słupek. Efekt? Koralik "wisi", a szydełka nie da się wbić :-( Muszą być bawełniane i koniec!
W takich sytuacjach, jak ta sięgam do moich przepastnych szuflad i próbuję dopasować coś z tego co tam mam. Tak było i tym razem. Moje zapasy kordonków gromadzone skrupulatnie od ponad czterdziestu lat zawierają prawdziwe skarby. Oprócz mnóstwa "zwykłych" grubości znalazłam takie oto kolorowe atłaski:
I największy skarb - cieniutkie kordonki idealne do "piętnastek":
(Jak widać nie wykorzystałam wszystkich nawleczonych złotych koralików :)
Prawie wszystkie są produkcji łódzkiej Ariadny sprzed kilkudziesięciu lat. Tylko ten cieniowany przywiozłam sobie z NRD (pamięta jeszcze ktoś co to było?) pod koniec lat 70 ubiegłego wieku (rety jak to brzmi!!) jako wielki skarb, tak wielki, że jeszcze nie zdecydowałam do czego go użyć.
I tu jest miejsce na drugą refleksję. Niedawno czytałam artykuł (pewnie sponsorowany) o "Ariadnie". Chwalili się tam jak to się firma rozwinęła, że postawili na jakość (tu mogę się zgodzić) i że wytwarzają kilkaset produktów więcej jak przed laty. A ja się pytam gdzie są te, które pokazałam na zdjęciach powyżej? Ich dziś nie produkują i musimy szukać zagranicznych, a przecież kiedyś były...
I największy skarb - cieniutkie kordonki idealne do "piętnastek":
(Jak widać nie wykorzystałam wszystkich nawleczonych złotych koralików :)
Prawie wszystkie są produkcji łódzkiej Ariadny sprzed kilkudziesięciu lat. Tylko ten cieniowany przywiozłam sobie z NRD (pamięta jeszcze ktoś co to było?) pod koniec lat 70 ubiegłego wieku (rety jak to brzmi!!) jako wielki skarb, tak wielki, że jeszcze nie zdecydowałam do czego go użyć.
I tu jest miejsce na drugą refleksję. Niedawno czytałam artykuł (pewnie sponsorowany) o "Ariadnie". Chwalili się tam jak to się firma rozwinęła, że postawili na jakość (tu mogę się zgodzić) i że wytwarzają kilkaset produktów więcej jak przed laty. A ja się pytam gdzie są te, które pokazałam na zdjęciach powyżej? Ich dziś nie produkują i musimy szukać zagranicznych, a przecież kiedyś były...