Tak właśnie, zamierzam dziś w końcu zaprezentować moją "kolorową" pracę na styczeń. Ten czas to chyba przyspieszył w nowym roku. Nie nadążam oglądać Waszych cudeniek, o komentarzach nie wspominając, w ogóle z niczym nie mogę zdążyć. Kiedy okazało się, że moja poduszka ze smokiem, mimo, że niebieska, to jednak nie kwalifikuje się do zabawy, byłam trochę zawiedziona, ale na szczęście niebieski to mój ulubiony kolor od zawsze, od bladego błękitu po głęboki granat ze wszystkimi odnogami (np. turkus). I nie zmieniły tego lata obowiązkowego noszenia szkolnego granatowego "chałatu" z białym kołnierzykiem. Zarówno w mojej szafie, jak i w biżuterii jest to kolor dominujący. Lubię niebieskie i granatowe dodatki we wnętrzach, szczególnie w połączeniu z drewnem i zdecydowanie preferuję tę kolorystykę w łazienkach. A moje ulubione kamyczki to turkus i lapis lazuli. Niejako na dowód tego co napisałam - przejrzałam moje dotychczasowe dokonania i od samego początku istnienia tego bloga nie znajdziecie miesiąca, w którym by się coś niebieskiego nie ukazało, więc... same widzicie :)
Ponieważ wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały na to, że niebieski będzie kolorem stycznia, więc szyjąc tę poduszkę w ostatnich dniach grudnia miałam nadzieję ją zgłosić. Niestety zdyskwalifikowało ją zielone tło. Postanowiłam jednak nie szukać natchnienia na siłę, wychodząc z założenia, że samo przyjdzie i nie myliłam się. Jako pierwszy wymyśliłam pewien niebiesko-czerwony komplet, ale gdy już byłam z nim na ukończeniu pojawiło się wyzwanie gościnnej projektantki w Szufladzie, które zostało wymyślone jakby specjalnie dla niego. Więc wybacz Danusiu, ale w tym miesiącu jesteś bardzo stanowcza i zgłoszenie pracy do dodatkowego wyzwania nie przeszłoby żabie przez gardło. Dlatego na niebiesko zgłaszam zupełnie coś innego. Wiem, mogłam podzielić komplet i zaprezentować część tu, a część tam, ale uważam, że komplet nie po to jest kompletem, żeby go dzielić :) Dlatego będzie coś innego, znacznie skromniejszego w formie.
Otóż sięgnęłam po kolejnego UFO-ka. Już kilka miesięcy temu wkleiłam kryształki w bigle z zamiarem oplecenia ich, jak tylko klej zwiąże. Klej już dawno związał, a one nadal czekały w pudełku. W ramach noworocznej walki z UFO wreszcie po nie sięgnęłam. Oto efekt:
Tego typu kolczyki już robiłam nie raz, np: takie na sztyftach i takie na biglach - podobne, jednak każde inne. Te będą kolejnym elementem do mojej morskiej kolekcji, o której miałam coś więcej napisać, ale stale nie mogę się zmobilizować do uzupełnienia zdjęć. Zresztą w tym poście i tak nie mogłabym ich zaprezentować, bo to niezgodne z regulaminem Cyklicznych Kolorków i biedna żabka mogłaby się nimi udławić.
Oplotłam kryształki rivoli 8 mm (malutkie) koralikami w kolorach utrzymanych w morskiej kolorystyce. Wyszły ok. 20 mm rozetki:
Kolczyki są na biglach, ale tak niewielkich, że na uchu wydaje się, że to sztyfty, bo nawet kawałka bigla nie widać. To trochę taki wybieg, bo pomimo, że podobają mi się sztyfty na uszach, to nie cierpię ich nosić - strasznie mi przeszkadzają, gniotą i w dodatku notorycznie zaplątują się we włosy :(
Wszystkie użyte koraliki są mniej lub bardziej transparentne, a większość jeszcze z dodatkowymi efektami (rainbow lub AB). Dzięki temu kolczyki błyszczą się jak diabli.
Dodatkowo zmieniają kolor w zależności od oświetlenia. W świetle sztucznym są zdecydowanie bardziej niebieskie, podczas gdy w świetle dziennym robią się morskie. I nie jest to bynajmniej kwestia ustawienia balansu bieli w aparacie. Specjalnie przeszło tydzień czekałam na odrobinę naturalnego światła, żeby pokazać tę różnicę (reszta zdjęć przy lampce):
Jak zwykle nie korzystałam z żadnych schematów, tylko improwizowałam. Było kilka podejść do tematu, których niestety nie zdążyłam uwiecznić. Rozetki są lekko wklęsłe - podyktowane to jest różnymi względami i była to pierwsza wersja, która mnie zadowoliła.
Na koniec jeszcze plecki. Wnikliwy obserwator zauważy, że nie są jednakowe. Otóż okazało się, że jeden z bigli (to już czwarty oplatany przeze mnie) był trochę wybrakowany. Miseczka na kryształek nie była przylutowana centralnie. Zauważyłam to dopiero, kiedy oprawa (którą zazwyczaj zaczynam od plecków) nie chciała pasować do rivolki. Musiałam więc trochę pokombinować.
Użyte materiały: rivoli 8 mm w kolorze Light Turquoise, TOHO w kolorach: Inside-Color Aqua-Capri Lined (15/0, Treasure 12/0 i 11/0); Trans Rainbow Aquamarine (11/0 i 8/0); Silver-Lined Aquamarine (15/0) oraz Fire Polsh 3 mm Capri Blue AB. Bigle srebrne. Projekt własny.
Otóż sięgnęłam po kolejnego UFO-ka. Już kilka miesięcy temu wkleiłam kryształki w bigle z zamiarem oplecenia ich, jak tylko klej zwiąże. Klej już dawno związał, a one nadal czekały w pudełku. W ramach noworocznej walki z UFO wreszcie po nie sięgnęłam. Oto efekt:
Tego typu kolczyki już robiłam nie raz, np: takie na sztyftach i takie na biglach - podobne, jednak każde inne. Te będą kolejnym elementem do mojej morskiej kolekcji, o której miałam coś więcej napisać, ale stale nie mogę się zmobilizować do uzupełnienia zdjęć. Zresztą w tym poście i tak nie mogłabym ich zaprezentować, bo to niezgodne z regulaminem Cyklicznych Kolorków i biedna żabka mogłaby się nimi udławić.
Kolczyki są na biglach, ale tak niewielkich, że na uchu wydaje się, że to sztyfty, bo nawet kawałka bigla nie widać. To trochę taki wybieg, bo pomimo, że podobają mi się sztyfty na uszach, to nie cierpię ich nosić - strasznie mi przeszkadzają, gniotą i w dodatku notorycznie zaplątują się we włosy :(
Wszystkie użyte koraliki są mniej lub bardziej transparentne, a większość jeszcze z dodatkowymi efektami (rainbow lub AB). Dzięki temu kolczyki błyszczą się jak diabli.
Dodatkowo zmieniają kolor w zależności od oświetlenia. W świetle sztucznym są zdecydowanie bardziej niebieskie, podczas gdy w świetle dziennym robią się morskie. I nie jest to bynajmniej kwestia ustawienia balansu bieli w aparacie. Specjalnie przeszło tydzień czekałam na odrobinę naturalnego światła, żeby pokazać tę różnicę (reszta zdjęć przy lampce):
Jak zwykle nie korzystałam z żadnych schematów, tylko improwizowałam. Było kilka podejść do tematu, których niestety nie zdążyłam uwiecznić. Rozetki są lekko wklęsłe - podyktowane to jest różnymi względami i była to pierwsza wersja, która mnie zadowoliła.
Na koniec jeszcze plecki. Wnikliwy obserwator zauważy, że nie są jednakowe. Otóż okazało się, że jeden z bigli (to już czwarty oplatany przeze mnie) był trochę wybrakowany. Miseczka na kryształek nie była przylutowana centralnie. Zauważyłam to dopiero, kiedy oprawa (którą zazwyczaj zaczynam od plecków) nie chciała pasować do rivolki. Musiałam więc trochę pokombinować.
Użyte materiały: rivoli 8 mm w kolorze Light Turquoise, TOHO w kolorach: Inside-Color Aqua-Capri Lined (15/0, Treasure 12/0 i 11/0); Trans Rainbow Aquamarine (11/0 i 8/0); Silver-Lined Aquamarine (15/0) oraz Fire Polsh 3 mm Capri Blue AB. Bigle srebrne. Projekt własny.